Wypada mu ono w jednej ze scen, na co zwraca uwagę ich wspólny kolega, ale Moryc od razu zmienia temat. Ten wątek nie jest już podejmowany.
Wydaje mi się, że po prostu tak bardzo wierzył we wspólny sukces i w przyjaźń z nim, że spojrzenie Moryca na Karola przybrało taką nietypową, fanatyczną formę sympatii, na kształt kultu
Moryc miał Borowieckiego za wybitnego "lodzermenscha", kogoś kto nie ważne jak nie miałby pod górkę, zawsze wypłynie na wierzch i w pewnym momencie książki stanowi on dla Moryca kogoś godnego podziwu. Potem dopiero, gdy wszyscy na Borowieckiego nastają, ze względu na to, że ten chce produkować jakościowo, a nie chłam, zaczynają mu podrzucać kłody pod nogi, Moryc stwierdza, że trzeba się "ubezpieczyć" w razie niepowodzenia spółki. Żadnych "homosiowych" motywów tutaj nie ma.