Zdaje sobie sprawę panowie, że większość użytkowników FilmWeb chce uchodzić za ekspertów znających się na kinie, ale tak się składa, że niestety znakomita większość to osoby bez własnego zdania, budujące swoje opinie o filmach na podstawie tylko i wyłącznie cudzych recenzji, a nie własnych odczuć.
Zdaje sobie sprawę również z tego, że większości z was wydaje się, że gloryfikując hiszpański film z mniejszym budżetem niż jego hollywoodzki remake za takowych ekspertów zostaną uznani :-). No bo przecież droższy film z gwiazdorską obsadą to 'kOmErChA' i w ogóle :-).
Niestety zasmucę was panowie (i panie) krytycy filmowi :-). Abre los ojos nie umywa się nawet do Vanilla Sky. Ten drugi to naprawdę dobry film, z świetną ścieżką dźwiękową (szczególnie na tym tle widać przepaść pomiędzy obiema produkcjami) i nieporównywalnie lepszą grą aktorską. Przewagę dzieła Camerona Crowe'a widać w każdym calu. No... może poza postacią Julie Gianni :-). Zdecydowanie bardziej spodobała mi się Nuria, no ale nigdy też nie byłem szczególnym fanem 'talentu' pani Cameron Diaz.
Na koniec powiem jeszcze tylko tyle: nie bójcie się wyrażać własnych opinii i nie przejmujcie się jeśli jakiś użytkownik z fajowym avatarem i większą ilością postów na swoim blogasku próbuje wam wmówić, że nie znacie się na filmie, bo macie zdanie odmienne od niego, a on tu jest przecież guru :-).
dokładnie:D popieram
osobiśćie oglądałem hiszpańska wersję tylko. Zrobiła na mnie duże wrażenie, ale z porównawczą oceną się wstrzymam póki nie obejrzę vs:)
dodam od siebie też do Twojej wypowiedzi, że nie ma sensu oceniać na 10 każdy film uważany przez rzesze kinomanów za arcydzieło i klasyk
nie każdemu musi się podobać Ojciec Chrzestny, albo Gwiezdne Wojny... kierujcie się gustami, a nie opiniami innych
A ja widziałem obie wersje i znacznie bardziej podobał mi się oryginał, czyli "Otwórz oczy".
może jak PRZECZYTASZ ojca chrzestnego, mam na myśli książkę, to zrozumiesz czemu czasem nie daje się 10 gwiazdek
Czytałam. Dobra książka, z pewnością dobra, ale raczej nie arcydzieło literatury - na pewno nie da się jej ustawić w rzędzie z Dostojewskim czy Proustem, czyż nie?
Natomiast film to bez dyskusji arcydzieło kina. I nawet jeśli książka przemówiła do ciebie bardziej, sądzę, że należy mu oddać sprawiedliwość.
Supe S-F/ Fantasy ale napewno nie arcydzieło, nawet w szeroko pojętej fantastyce. Moim zdaniem to bardzo porządna space opera z genalnym marketingiem, ale na FW ocenia się głównie walory artystyczne a nie potencjał marketingowy
Co tu popierać? Jesteście zgnuśniałymi maniakami hollywoodu niedoceniającymi nowatorstwa Europy a szczególnie właśnie Hiszpanii. Vanilla Sky się nie umywa i myslę że gdyby ktoś nie widział pierwowzoru to nawet by się nie zająknął o Vanilla Sky. Po prostu lubicie tandetę (no może przesadziłem) która jest prosta do bólu i traktuje w amerykański sposób widza jak przygłupa któremu wszystko trza tłumaczyć. Vanilla Sky również trzyma w napięciu ale już nie ma takiego albo i wcale klimatu.
I założyciel tematu niech łaskawie przestanie pieprzyć trzy po trzy że forumowicze nie wiedzą co i jjak oceniają bo to poziom żenujący. Co to za gadka czerstwa że niby jak jestem fanem hiszpańskiego peirwowzoru to zgrywam na siłę znawce kina? Niech ten typ sie pie_e_e_e_rdolnie w łeb.
Widziałem wpierw Vanilla sky a potem obejrzałem 2/3 hiszpańskiej wersji. Dlaczego niecały? Bo do tej pory obydwa filmy były identyczne kropka w kropkę. Więc nad czym się tu rozwodzisz? A prosta do bólu jest Twoja wypowiedź. Wielki intelektualista tylko wychowania zabrakło.
No, właśnie, że nie były. W jakim odstępie czasowym oglądałeś te dwie wersje? Ja najpierw obejrzałam (po raz drugi) "Vanilla Sky", a po jednodniowej przerwie "Abre los ojos" i zauważyłam dużo różnic.
1) Dla mnie najbardziej uderzającą różnicą jest sama Sofíi. Mimo iż w obu filmach grała ją Penélope Cruz, wykreowano dwie różne postacie. Sofía z "Abre los ojos" jest bardziej realna, przypomina zwyczajną dziewczynę - w gestach, w mimice, w zachowaniach. W "Vanilla Sky" jest z kolei mocno przerysowana. Zresztą, można to odnieść do właściwie każdej postaci, która się w obu filmach pojawia.
2) Jest wiele różnic odnoszących się do tych postaci, np. wykonywane zawody czy zainteresowania, ponadto w "Abre los ojos" pojawiają się inne nawiązania popkulturowe niż w "Vanilla Sky".
3) Amerykański film jest bardziej przegadany, a dialogi są mniej naturalne.
4) Większa ilość postaci drugoplanowych w wersji z Cruisem.
5) Filmy mają różny klimat. Wpływają na to: sceneria, sposób montażu, muzyka, wspomniane powyżej dialogi i pewnie jeszcze masa rzeczy, których nazwać nie umiem, bo nie jestem filmoznawcą. Oglądając "Vanilla Sky" od początku do końca filmu czułam silny niepokój i miałam wrażenie dziwności. Nic mi nie grało w świecie, który został w nim przedstawiony. Zachowania postaci były nienaturalne. Tom Cruise ma taki dziwny, świdrujący wzrok, Cameron Diaz jest sztuczna, a Penélope Cruz to chodząca parodia wrażliwej intelektualistki z filmów artystycznych. Wrażenie to podbija muzyka, bo popowe kawałki są wplecione w sytuacje, do których nie zawsze pasują (w sumie, dla mnie tylko w jednej scenie utwór zgrywał się z przedstawionym wydarzeniem).
"Abre los ojos" przez długi czas wygląda na dramat obyczajowy. Wprawdzie od początku pokazywane są koszmary Césara, ale ponieważ są to sny, nie są aż tak niepokojące. Stopniowo pojawia się coraz więcej motywów onirycznych, a film zaczyna się upodabniać do thrillera psychologicznego, co dodatkowo podkreśla muzyka. Ponadto są naprawdę prześliczne, w moim odczuciu, ujęcia, czy to miasta, czy postaci, co czyni produkcję bardzo przyjemną estetycznie.
Wydaje mi się, że trudno powiedzieć, który film miałby być lepszy, choćby dlatego, iż na odbiór wpływa sama kolejność oglądania. Poczucie suspensu mamy tylko przy pierwszym seansie. Mi podobają się obie wersje, każda z innych powodów.
Choć bardzo lubię Cruise'a, to mnie również bardziej podoba się oryginał i nie dlatego, że staram sie być oryginalna, ale niestety - Amerykanie schrzanili chociażby koniec! W "Otwórz oczy" ostatnie sceny są naprawdę porażające i film kończy się prędko, zostawiając widza z cudownym niedosytem i poczuciem niejednoznaczności. W "Vanilli..." scena na wieżowcu jakaś nudna i przegadana - wszystko musi być wyjaśnione, by żaden amerykanin nie miał wątpliwości o co w tym filmie chodziło. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie.
Ja wpierw obejrzałem Vanilla Sky i powiem ,że bardzo mnie poruszył. Dowiedziałem się o Abre los ojos. Postanowiłem zobaczyć. Strasznie mnie znudził. Wogóle zero klimatu, magii.
A jeżeli chodzi o ostatnią scenę. To ta w Abre los ojos była wogóle nie poruszająca w jakikolwiek sposób. Naprawde mi się nie podobała. Za to ta z Vanilla Sky rozwaliła mnie na kilka dni. Muzyka Sigur Ros "The nothing song" po prostu oczarowała. Pozatym uważam ,że Tom Cruise to świetny aktor ,a to ,że wierzy w sjentyzm to jego sprawa... Nie powinno to wpływać na odbiór jego gry aktorskiej.
cóż, kwestia gustu.
tak, może rzeczywiście jest lepsza muzyka, gra aktorska, niektóre ujęcia - ale to jakoś tak nie znacznie. co prawda, scena wypadku w oryginale jest jakaś mdła, ale jak dla mnie to jedyna taka "bardziej niż mniej" gorsza rzecz. patrząc pod takim kątem - realizacji itd. - rzeczywiście, "Vanilla Sky" jest lepsze. patrząc pod innym, dla mnie dużo ważniejszym kątem "Otwórz Oczy" jest o niebo lepsze. chodzi o taki szczegół jak INWENCJA. "Vanilla Sky" to scena po scenie przeniesiona z hiszpańskiego orygnału. kopia, ładnie nakręcona, ale jednak bezczelna kopia. jedyne ważniejsze rzeczy jakimi się różnią filmy to z tego co pamiętam
- lepszy klimat sceny bezpośrednio po wypadku - lepiej wypadła wersja hollywoodzka z szeroką aleją w zajebistym jesiennym klimacie
- sam wypadek,o czym pisałem
- ostatnia scena. z tego co pamiętam w "vanilla sky" cruise pyta się psychiatry jak nazywają się jego córki, a ten nie wie co powiedzieć
są to w sumie małe szczegógóły (szczególnie ten ostani) ale jedyne jakie mogę sobie przypomnieć. chodzi mi także o ujęcia, sceny po scenie - no żesz k*rwa wszystko identyczne!
tak, jestem za tym żeby się nie sugerować opiniami krytyków, tylko mieć własne zdanie - chyba jak każdy. ale wydaje mi się że większość ludzi, która obejrzała oba filmy, lepiej ocenia "Otwórz Oczy" dlatego że to pierwowzór. dziwi mnie że dla niektórych oryginał jest mdły i nudny - a jak pisałem - kwestia gustu...
Fakt, że Vanilla Sky to zwykła kalka Abre Los Ojos. ALe nie można nie stwierdzić, że, mimo, iż film Crowe'a to tylko remake, jest lepszą wersją świetnego pierwowzoru. Nie ma się co czarować. Historia jest super, a Crowe'a ją tylko ulepszył. Wprowadził fajnieszy klimat, poprawił niektóre fabularne rozwiązania i wyszło cudo.
Muszę zgodzić się z użytkownikami alek123098 i HitoshiSakurai.
Vanilla Sky ogladałam 3 razy. Dzisiaj obejrzałam Otwórz Oczy i zmiażdżyło mnie podobieństwo tych filmów.
Nie tylko dialogi, bohaterowie ale i ruchy kamery (zwłaszcza te charakterystyczne np. na ulicy po imprezie) są po prostu takie same. Amerykański film jest jednak zbyt dosłowny, Cameron Diaz jest koszmarna, zakończenie zabardzo różni się klimatem od reszty filmu (w Otwórz Oczy klimat końcowych scen nie staje się mniej "mroczny"). Mam też wrażenie że gra amerykanów była generalnie bardziej przerysowana - nie tylko przez aburdalną grę Cameron D. ale też w grze Toma C. który choć zdaje się bardziej psychodeliczny, to jest przez to sztuczniejszy. Zgodzę się jednak, że amerykańska jesienna aleja była piękna i że ta rozmowa z psychologiem, kiedy okazuje się, że nie zna imion córek była świetna.
Otwórz oczy dostaje ode mnie 10/10 również za to, że tak doskonały scenariusz i realizacja zdarzyły się w kinie hiszpańskim, dla mnie to przebłysk geniuszu. Vanilla Sky dostaje ode mnie 9/10, a powinien nawet 8 za bycie aż tak niesamodzielna kalką.
A to, że tylu osobom podoba się bardziej wersja amerykańska mnie nie dziwi - ludzie wolą to co łatwiejsze i ładniejsze, hiszpańska wersja jest mniej pstrokata, nie ma tej muzyczki, nie ma przerysowania, ale za to posiada dużo większą prawdziwość, której amerykanie nie potrafią podrobić (wnosze to po wielu remake'ach jakie widziałam). Nie jest łatwo docenić wersję, po trzykrotnym wcześniejszym zobaczeniu innej, a jednak pierwowzór wygrał - bez muzyczki, bez super efektów, bez gwiazdorskiej obsady, ale za to koncentracją na klimacie, prawdziwością gry aktorów i geniuszem scenarzysty/reżysera.
Określenie "niesamodzielna kalka" nie jest do końca dobre. Nad scenariuszem Vanilla Sky pracował Alejandro Amenábar - ten sam gościu, który 4 lata temu stworzył scenariusz do Otwórz oczy. Jest to więc autorski remake, samodzielny. Alejandro po prostu przemyślał parę spraw, poprawił kilka rzeczy, dotarł do większego grona widzów, a zostawił to, co było świetnie wykonane. Stąd uczucie "kalki". Pod względem fabularnym - amerykańska wersja nie jest prostsza, jest bardzo podobna.
Podsumowując uważam jednak, że Vanilla Sky było w pewnym sensie hołdem dla oryginału - szczególnie scena, gdzie Sofia krzyczy coś po hiszpańsku. Czy Vanilla Sky i Otwórz oczy można porównywać? Nie, to są takie same produkty jednak dla różnych grup docelowych.
W Retiro ciezko nakrecic jesienna scene. Natomiast poczatek w dwoch bardzo podobnych mejscach (Gran Via,Times Square), to znaczy zyjacych 24g na dobe.
A ja najpierw znienacka oglądnąłem ALO i byłem porażony tym wielkim dziełem. Późnej ktoś mi polecił VS. Oglądnąłem go z niesmakiem odkrywszy, że to ta kopia mistrza tak odziera genialny klimat oryginału, że wręcz niezrozumiałym wydaje się być jak można tak zeszpecić arcydzieło. Gdybym nie oglądał oryginału to VS pewnie bym zapomniał w pomroce dziejów. A tak ALO to nadal one for a milion. !!!!
Jeśli szukasz zakończeń które, zostawiają widza z cudownym niedosytem i poczuciem niejednoznaczności to polecam kino japońskie (starsze i nowsze produkcje). Tylko nie napisałabym, że będzie to "cudowny niedosyt" ale na pewno zostawią pewien ślad na psychice.
To prawda. Nawet jak film nie jest zły to musi być dostosowany do amerykańskiego debila któremu wszystko trzeba wytłumaczyć.
Face the truth: to nie "truth", tylko "twoje zdanie". Jeżeli "swoje zdanie" uważasz za obiektywną "truth", to możemy zamknąć wszelkie dyskusje w tym momencie, panie - przeklnę sobie - Ekspercie. :D:D:D
Zgadzam sie. Najpierw obejrzałem Vanilla Sky. Bardzo mnie zachwycil.... Nastepnie zobaczylem Open yours... strasznie mnie zanudził głownie poprzez muzyke, tam prawie nie bylo zadnych dzwiekow...
Moze gdybym obejrzal najpierw otworz oczy to bylo by inaczej.
7/10.
Nie oglądałem Vanilla Sky, ale mnie on pier****i bo jest tylko wtórną podróbką. Liczy się pierwowzór - on był pierwszy, on urzeczywistmił ciekawą koncepcję i to jemu należą się owacje. W Abre los ojos jest głębia potrafiąca wzruszyć, wręcz wczuć się w położenie głównego bohatera.
Tak trudno Ci zaakceptować że są tu ludzie, którym nie zależy wyłącznie na efektach specjalnych?
Dzisiaj obejrzałam pierwszy raz 'Otwórz oczy', przy czym wcześniej widziałam 3 razy 'Vanillę Sky'. Trudno się ocenia drugi film, gdyż od razu idzie się w porównania. Przede wszystkim, wiadomo jak się skończy, bo niemalże scena po scenie jest to samo. Poza tym, trudniej jest ten film oglądać jako pierwowzór, skoro pierwszą oglądałam 'Vanillę Sky'. Mam szacunek dla oryginału, uważam scenariusz za coś niesamowitego, zdjęcia, niektóre rozwiązania za bardzo dobre. 'Vanilla Sky' jednak bardziej mi się podobała. Za każdym razem, gdy ją oglądałam, bardzo mnie poruszała i skłaniała do refleksji. Poza tym ten film połowę sukcesu zawdzięcza (nie boję się użyć tego słowa) rewelacyjnie dobranej muzyce! Soundtrack tak świetnie dopełnia ten film, że to właśnie dzięki niemu obecna jest atmosfera pobudzająca do refleksji, do zapatrzenia się, odpłynięcia i zachłyśnięcia się tym filmem. Dzięki temu filmowi poznałam Sigur Ros i Radiohead, które do dnia dzisiejszego uwielbiam niezmiennie i wciąż poznaję nowe oblicza ich muzyki. Może dlatego mam taki sentyment do tej wersji. I hiszpańska wersja wiele traci przez brak tej siły, jaką jest dobry soundtrack (prócz piosenki Massive Attack).
"Remake (wym. rimejk, ang. wytwarzać coś ponownie) – termin odznaczający, że coś zostało zrobione ponownie, czasami w lepszej jakości i z nowymi funkcjami.
W kinematografii terminem tym określa się nowszą wersję wcześniej nakręconego filmu lub kolejną adaptację jakiegoś materiału źródłowego, np. sztuki, książki, opowiadania itd.
Kręcenie nowych wersji starych filmów zawsze było domeną Hollywoodu, ale można powiedzieć, że od późnych lat drugiej połowy XX wieku zaczęło zakrawać to o obłęd. Kiedyś pomysł nakręcenia remake’u np. Psychozy uważany był za świętokradztwo, nawet przez producentów filmowych, ale obecnie nie ma ku temu większych przeszkód, chociaż twórcy nowej wersji liczyć muszą się z ewentualną ostrą krytyką i klęską w box-offisie."
poczytajcie najpierw cokolwiek na temat, na który później się wypowiadacie.
Zgadzam się z Panem ^^.
Remake- coś co zostało zrobione ponownie, więc nie pojmuję jakim prawem krytykujecie skopiowane sceny, podobną fabułę, wątki.
OSOBIŚCIE uważam, że Vanilla Sky jest o niebo lepsze.
- hybrydowe niebo!,
- cudowna, ambitna muzyka,
- gra aktorska,
...
"spotkamy się w następnym życiu, kiedy oboje będziemy kotami"
"Otwórz oczy" 10/10
"Vanilla Sky" 1/10
I tyle na temat. "Vanilla Sky" to wręcz parodia genialnego, hiszpańskiego obrazu. Masz świetny gust, przejrzałem twoje ulubione, dziwi mnie więc dlaczego cenisz takie komercyjne g***o na tle genialnego, psychologicznego filmu.
Tak więc argumenty, bo boje się sprzeciwu ze strony tych "Z fajnymi Avatarami" jak to przepięknie ująłeś.
Na pierwszy plan na pewno wysuwa się "ABSOLUTNUY" brak, jakiegokolwiek klimatu. Wszytko dzieje się szybko, brak podtekstu psychologicznego i tandetna gra emocjami bohaterów. Dialogi doprowadzające do szału, ale triumf w dziedzinie "przeciw argumentów" trzeba oddać Cameron Diaz, która chyba nawet sobie nie zdaje sprawy jak negatywne emocje wywołuje u ludzi, patrzących na tą jej sztuczną buźkę (Osobiście jej nie cierpię, ze względu na brak talentu ale i charyzmatykę). Cały obraz jest tak kiepski, że oglądając go świeżo po seansie "Otwórz oczy", nachodzą nas myśli: "Jak można zrobić film tak słaby i komercyjny". Oczywiście ci co nie oglądali oryginału mogą się zachwycić tym pseudo filmem, ja oceniam go na tle hiszpańskiej wersji, tak więc ocena nie może być inna niż 1.
No tak...a Miodowe Lata 9/10? Ze skrajności w skrajność...
Vanilla Sky jest wybitnym obrazem pierwowzoru - no ale nie wszyscy ludzie są tacy sami...
No nie ma jak dopasowac tlumaczenie. Remake to przerobka, a skoro sie nic nie przerabia to tylko zwykly plagiat.
Wyobraz sobie, ze napisales jakis artykul wydany w zwyklej szarej gazecie, a ja ten sam tekst perfidne wydalem w blyszczacym kolorowym magazynie zmienajac jedynie autora.
Tutaj rodzi sie pytanie: Jak to nazwac?
Tak samo jest z tymi filmami, tak nieliczne zmiany glownie wizualne( nawet pokrywajace sie teksty i nie chodzi mi o ich tlumaczenie na polski) ciezko nazwac "remake", raczej bardzo wierna kopia (domena chinczykow).
Na szczescie pewnie wykupli prawa autorskie:D
Ale tu autor jest taki sam. Nie można splagiatować swojej pracy, nie można sobie ukraść praw autorskich z pracy, do której mamy prawo autorskie. Może warto zacząć naukę czytania ze zrozumieniem, a nie tylko kopiować, eh sorry - plagiatować komentarze od innych panów "krytyków filmowych"?
W filmie "Vanilla Sky" 4 razy była podana informacja o tym, jaki film jest poprzednikiem i kto nad tym pracował , a dodatkowo FilmWeb pozwala na sprawdzenie obsady i twórców:
Alejandro Amenabar. 2001: "Vanilla Sky", a dokładnie pozycja niżej 1997: "Otwórz oczy".
Tak więc - to autorski remake. Powodzenia w nauce!
Jednak sklad ulegl znacznej zmianie a scenariusz wcale. Tutaj raczej chodzi o zamilowanie pewnego kraju do robienia swoich wersji co bardziej udanych produkcji. Moze faktycznie troche przesadzilem ale to glownie tyczylo sie tego watku nie konkretnych osob.
Cóż, Ameryka jest zbyt dumnym narodem, żeby oglądać cudze filmy. Tam filmy zagraniczne są niszą rynkową - oni wolą nakręcić swoich aktorów niż trudzić się czytaniem napisów w filmach. Ale ich przewagą jest to, że mogą władować w filmy ogromne fundusze.
Nie wiem czy to prowokacja czy zwykła dupa ale w każdym bądź razie chciałem tylko powiedzieć, że nie widzę wielkiego podszywania się pod znawców kina, tylko widzę to, że Ty chcesz się koniecznie wywyższyć nad wszystkimi i grać tego co nie ma żadnych gombrowiczowskich gęb i jest luźny jak cholera. Wychodzi Ci to kiepsko i za dużo stosujesz uśmieszków, bo to tylko wkurza.
przedewszystkim klimat vanilla sky jest o niebo lepszy po obejrzeniu filmu myslalem o nim jescze przez dlugi czas gra aktorska takze choc nie przepadam za Cruisem . muzyka!!
Przepraszam bardzo ale nie powinieneś" Drogi Autorze postu "pisać, że jeden film nie umywa się do drugiego. Po Twoich ulubionych filmach zauważyłam,że szczególnie interesują cię te powszechnie uznane za dobre, więc w porządku ale nikt nie może kwestionować upodobań innych ludzi. Ja mam jak nieco inny gust i mi osobiście o wiele wiele bardziej podobał się oryginał. Ale nie powinnam pisać,że np."wywiad z wampirem" to totalna klapa w porównaniu do "królowej potępionych" i jak oni w ogóle mogli coś takiego wyprodukować, bo to byłoby anormalne- są różne gusta i trzeba patrzeć na całokształt. A co do reszty komentarzy posłużę się moją opinią z innej bajki:):"Czemu niektórzy wyrażają się w tak subiektywny sposób.Ludzie przecież kierują się przy wyborze filmu opiniami na forum, więc powinniśmy podkreślić wady jak i zalety i wyznaczyć średnią, a na końcu można wyrazić osobistą opinię na temat filmu.Po co od razu pisać dnooo, albo 100 razy gorszy niż coś tam...Ale nie!- ludzie zawsze się będą kłócić i uważać, że tylko ich racja jest najprawdziwsza;)-ha!- ta sytuacja mnie śmieszy.Nikt nie jest w stanie zmienić cudzego zdania,więc na co takie skrajności i obraza?? To się nazywa agresja..
Pozdrawiam autora, a także bardzo mocno wszystkich fanów Abre los oyos i genialnego soundtracku,który potrafi wzruszyć do łez:).
Ło jejku! I o co się wszyscy tak kłócą. I po kiego grzyba ktoś zakłada tak beznadziejny temat. Jak można porównywać ze sobą te oba filmy? Odpowiedź: Nie można :), bo są takie same! Osobiście obejrzałem tylko "Otwórz oczy" , uważam że jest genialny i nie mam zamiaru oglądać "Vanilla sky" , gdyż na pewno uznam go za gorszy. Przecież logiczne jest, że jeśli ktoś jako pierwszy z tych filmów oglądał dajmy na to "Otwórz oczy" będzie uważał go za lepszy, natomiast ten kto najpierw obejrzał "Vanilla sky" , będzie twierdził, że ten film jest lepszy. Bo skoro oba filmy mają ten sam scenariusz to oczywiste jest, że najważniejszy jest pierwszy kontakt, gdyż w ocenie będziemy się kierować odczuciami towarzyszącymi nam przy oglądaniu tzw. "pierwowzoru".
Pozdrawiam więc miłośników zarówno "Otwórz oczy" jak i "Vanilla sky" :P
Witam,
będzie krótko i treściwie: właśnie to co Ty tutaj robisz tu uchodzenie za eksperta znającego się na wszystkim (którym notabene nie jesteś) i wciskającego innym swoje zdanie. Jestem pewien że usłyszałeś od swojego ojca że vanilla sky jest lepsze:)
Hipocrit!
Od ojca? Bardziej prawdopodobna wydaje mi się wersja, że od kolegów z klasowej "elity", wnioskując z poziomu jego wypowiedzi to wątpię, by szanował zdanie rodziców, pewnie też zgrywają według niego ekspertów.
Popieram zdecydowanie.
Najpierw widziałem Vanilla Sky i zrobił na mnie kolosalne wrażenie, a dopiero potem pierwowzór, który... który jest dobrym filmem - tylko tyle i aż tyle.
Nie wiem czy to zasługa świetnej ścieżki dźwiękowej, szaleństwa Toma Cruise'a (za którym swoją drogą nie przepadam), jednak VS budzi znacznie większe emocje, a o to w sumie w tym filmie chodzi...
Już bardzo dawno temu w telewizji obejrzałem Otwórz Oczy na jedynce w nocy i powiem szczerze że byłem po prostu zachwycony tym filmem.Vanilla Sky już niestety mnie nie zachwycił gdyż było to po prostu to samo.
Porównywanie tych filmów nie ma raczej sensu.Obydwa są dobre i tyle.
rzadko zdarza mi się zobaczyć tak poruszający film jak "abre los ojos". wspaniałe aktorstwo (przyznam - niesamowicie przystojny główny bohater, ale przecież o to chodziło) uwidoczniło głębokie i skomplikowane relacje między postaciami (byli bardzo ludzcy), fabuła wciągająca do ostatniej sceny, świetna reżyseria (ani razu nie poczułam się znudzona). muzyka? nie było jej wiele, ale mnie to WCALE nie przeszkadzało; dzięki temu film był mniej ugłaskany, bardziej naturalistyczny i dzięki temu przejmujący. "vanilla sky" to tani, tandetny, romantyczny obrazek. uwielbiam radiohead i sigur ros i tym bardziej jestem w szoku, że zgodzili się udostępnić swoje piosenki do ... tego czegoś. tak samo dziwię się penelope, gdyż zagrała tam identycznie jak w oryginale, powtarzając dokładnie te same kwestie. ale skoro to miała być przepustka do Hollywood, kariery i ciekawych propozycji filmowych (czy nawet do wielkich pieniędzy, nie oceniam) to spuśćmy na tą sprawę zasłonę milczenia. tom cruise... nie wiem, czy drażnił mnie dlatego, że w żaden sposób nie mogę go uznać za przystojnego łamacza serc (takim miał być bohater, a wg mnie jego filmowy przyjaciel- w założeniu frajer i brzydal był o wiele atrakcyjniejszy) czy dlatego, że jego gra... w dziwny sposób w tej roli wypada zarówno śmiesznie (jak może sądzić, że wszystkie dziewczyny są jego) jak i naturalnie - mam wrażenie, że on naprawdę jest takim zarozumiałym typkiem, który uważa się za ósmy cud świata. w żadnym momencie filmu nie mogłam natomiast uwierzyć w jego cierpienie, zgorzkniałość, rozpacz. tak samo sztuczna jak uczucia cameron diaz (oryginalna nuria to była prawdziwa s...;). dobrze, że w aucie powiedziała mu, że go k..., kocha, bo byśmy się nigdy nie domyślili. no i kamyczek do ogródka briana, przyjaciela davida - ten facet cały czas sobie żartował; jasne, taki wrażliwy pisarz kryjący się w skorupie cynika; ależ ten film to banał na banale!