Podoba mi się uzyskana przez twórców lekkość w odbiorze, tego bądź co bądź dramatu. Pomimo pokazania widzowi zakończenia dla głównych bohaterów nieszczęśliwego, radosna forma przekazu pozwala zakończyć seans bez przybicia, a z refleksją na temat alkoholizmu. Polskie kino od lat drenuje ten temat, mniej lub bardziej udanie, przy czym zawsze wulgarnie i prostacko - "Na rauszu" jest inne.