Pierwsza połowa filmu - ciekawa. Budowanie postaci i ich relacji, dialogi przyzwoite. bez zbytniego silenia się, aczkolwiek pozostawiają wiele do poprawki. Wysilone żarty podczas lotu czy sztuczne 'ale ona jest high-tecowa'.
Drażnił obowiązkowy panikarz (co on robi w wojsku w jednostce liniowej?).
Znakomity głos i silna postać Robinson (Bentley Kalu), również kapitan - przekonywujący.
Końcówka - brakowało pomysłu i zgrabności. Skończyło się na odgrywaniu klisz. Wszystkie postacie okrutnie ucierpiały na swej wiarygodności.
Finał - lekkie zaskoczenie jedną sceną, reszta przewidywalna.
Po filmie pozostał mi lekki niesmak. Przyjemny świat, dobrze sprzedany, bez nachalnego machania przed kamerą gadżetami. To już pewnego rodzaju prawidłowość. Infini - również do połowy trzymał klimat i poziom, który systematycznie trzeszczał i pękał by prysnąć wraz z finałem.
Tęsknię za ciekawym i przekonującym Sci-Fi który pozostawi mnie stęsknionego za dalszą częścią. Tylko Pandorum zbliżyło się do tego stanu.