Nie wiem, po co twórcy tak się spięli, żeby robić z tego poważną biografię, bo wyszła im raczej karykatura (ta ckliwość, ten nachalny patos i czarno-biała moralność są nie do zniesienia). A ten pseudo-dramatyczny wątek biograficzny kładzie się tylko cieniem na wartości rozrywkowej.
Widziałem masę filmów, w których walki stoją na o wiele wyższym poziomie, choć niektóre w tym filmie faktycznie są dobre (np. pierwszy pojedynek z mistrzem Liao czy walka z przywódcą gangu wieśniaków). Niestety, więcej jest takich, które są kompromitująco złe, jak choćby ten kiedy Ip Man pokonuje 10(!) rywali naraz. Drażni fakt, że z głównego bohatera zrobiono jakiegoś pół-boga, którego nikt nie może nawet drasnąć. Od strony realizacji też jest kiepsko. Liczyłem, że będę mógł chociaż obejrzeć w tym filmie dobre pojedynki, a dostałem zlepek nierealnych popisów akrobatycznych, a do tego jeszcze tanią propagandę wbijaną łopatą do głowy. Strata czasu.