Burton doskonale potrafi stworzyć pewną trudną do określenia atmosferę, która dodaje niezwykłej magii filmowi. W tym konkretnym jest to jeszcze wszystko okraszone fenomenalnymi obrazami (miasteczko, jednokolorowe domy, ogrody, zamek...), odpowiednio dopasowaną muzyką i - może przede wszystkim - świetną grą Deppa, który niesamowicie ukazywał emocje: wrażliwość, strach, ale też i zdenerwowanie, chęć odwetu. Doskonałe.
Dodatkowo sam wątek jest ciekawy. Świetne są te niektóre momenty - grupa kobiet szaleńczo wręcz zainteresowanych, co dzieje się u jednej z koleżanek; wpraszanie się na imprezę, byleby tylko poznać tego nieznajomego; zachwyt nad czymś/kimś, co nowe, inne, a gdy to powoli ze względu na swoje wady staje się już - może nieco uciążliwą - codziennością, następuje próba pozbycia się problemu. Zainteresowanie znika, nagła zmiana postawy, myślenia... Dla mnie w tej pozornie prostej historii Burton pokazuje obraz społeczności małego miasteczka, często niestety obraz nas samych.
Świetna robota, kłaniam się, panie Burton.