Ciekawe, nietypowe przedstawienie wojennej rzeczywistości, ale nurtują mnie nieco groteskowe sytuacje, którymi scenarzysta wymuszał kolejne konfrontacje bohaterów. Przykładowo - po co kłaść na środku zaminowanej drogi zdechłą krowę, zamiast po prostu zaminować kawałek drogi i już? Jaki cel ma mieć partyzant w zatrzymywaniu swojej ofiary przez krowie truchło?
Inna rzecz - co to za dziadek i ojciec, który - jak się okazuje - był w domu swoich dzieci, widział, co się z nimi stało i zostawił ich dyndające ciała za garażem na pożarcie przez słońce, wiatr i zwierzynę? Dlatego tylko, że scenarzysta nie wiedział, jak połączyć ten fakt ze zdobyciem upragnionej liny przez "humanitarną pomoć"?
Tak w ogóle, to przebywać na terenie jednostki wojskowej i mieć problem ze zdobyciem (choćby podszabrowaniem) kilkumetrowej liny?
Świetny zamysł niestety psują mi te absurdalne dziury.
Jeżeli chodzi o kwestię krowy, to wydaje mi się to dosyć logiczne - po to, by przypadkiem samemu na minę nie wjechać. A jak leży krowa to znak że teren zaminowany. Do tego tajny kod ("ogon krowy skierowany na teren czysty") i mamy niezłą pułapkę na nietutejszych przy całkowitym bezpieczeństwie tubylców.
Z drugim to trudniej. Wydaje mi się że był świadkiem sceny, ale nie mógł tam wrócić z jakichś powodów - zapewne bezpieczeństwa. Zresztą, jeepy jechały baaardzo powoli po okolicy, jakby spodziewając się zza każdego rogu uzbrojonej bandy. Dziadek o tym też pewnie wiedział i był świadomy, że powrót w tamte strony jest wysoce ryzykowny.
Z liną też o tym pomyślałem - w końcu mieli zupełnie niezłe kontakty z wojskiem. No, przynajmniej neutralne. Z drugiej strony takie liny pewnie nie leżą w takiej jednostce luzem, więc i "pożyczyć" mogło nie być jak. No i mogło być podobnie jak w lokalnym sklepiku i strażnicy - mamy linę, ale nie damy i już.
Mnie jeszcze uderzyło, że Nicola i paru miejscowych sprawnie posługują się angielskim. Trochę to dziwne dla mnie, że w takiej wsi chłopiec nauczył się angielskiego. Plus lina i krowa też mi dawały do myślenia, ale film ogląda się naprawdę z zainteresowaniem.
Jako serbistą, który zjeździł Bałkany wzdłuż i wszerz, mogę powiedzieć, że dzieciaki i młodzież znają angielski lepiej niż nasi angliści po studiach. Przede wszystkim dlatego, że jeszcze do niedawno kanały z bajkami nie były tłumaczone na języki bałkańskie i dzieciaki osłuchały się z językiem chociażby przez Cartoon Network itd. O ile starsi faktycznie mają problem z podstawami, to na młodzież nie masz rady, niejednokrotnie potrafi zawstydzić ;)