Recenzja filmu

Zama (2017)
Lucrecia Martel
Daniel Giménez Cacho
Lola Dueñas

Tego Zamę widziałem

"Zamę" obejrzałem ostatniego dnia festiwalu Nowe Horyzonty. Nie chodzi tu o bitwę z czasów wojen punickich – filmową wizję tej Zamy można zobaczyć w "Scypionie Afrykańskim" (wersji z czasów
"Zamę" obejrzałem ostatniego dnia festiwalu Nowe Horyzonty. Nie chodzi tu o bitwę z czasów wojen punickich – filmową wizję tej Zamy można zobaczyć w "Scypionie Afrykańskim" (wersji z czasów Mussoliniego, lub z początku lat 70.). W recenzowanej koprodukcji (argentyńsko-francusko-hiszpańsko-holendersko-amerykańskiej) tytułowe słowo to nazwisko głównego bohatera. Akcja rozgrywa się w Ameryce Południowej, w kolonii hiszpańskiej, najpewniej w XVIII w., na co wskazuje już w pierwszej scenie kapelusz z trójkątnym rondem.

Film mógłby być krótszy, lub wzbogacony o dodatkowe sceny. Odczuwalne są nużące dłużyzny, jakby montażysta drzemał. Niedostatecznie, moim zdaniem, zagospodarowano kadry pod względem scenograficznym. Nie wykorzystano możliwości pokazania churrigueryzmu – hiszpańskiej odmiany baroku. Zabrakło choćby architektury, nie ma nawet świec oświetlających wnętrza. O portrecie hiszpańskiego króla, wymienionym podczas spisywania inwentarza po zmianie gubernatora, tylko się mówi (można było pokazać go w przebitce, przypominając widzom na zasadzie retrospekcji). Lepiej wypadły plenery (niektóre kadry są wręcz "pocztówkowe"), ale poszczególne ujęcia są zbyt długie.

Nieźle natomiast oddano realia historii politycznej i gospodarczej. Trafnie pokazano iluzoryczną władzę króla nad dalekimi koloniami. Statki kursują, poczta ma szansę dochodzić pod warunkiem, że będzie miała co dostarczyć - odpowiednia osoba zechce napisać list polecający. Gubernatorzy są panami życia i śmierci, nie tylko niewolników, ale także losów swoich podwładnych. Samo niewolnictwo przedstawiono, zdaje się, realistycznie (ale nie zobaczymy ani plantacji, ani kopalni, a szkoda). Ale ani gubernator, ani radca, nie panuje nad wszystkim – w filmie kilkakrotnie wspomina się o lokalnej bandzie pod przywództwem Vicunio. Być może Vicunio jest w każdym z nas, to tylko symbol, nie człowiek?

Dużo w filmie sytuacji niejasnych, pozornie niedokończonych, wymagających refleksji. Są relacje urzędników do miejscowych Indian, jest wątek związany z hierarchią kościelną. Jest przemyt brandy, ale nie jest to porywająca wizualnie i fabularnie opowieść à la "Piraci z Karaibów", chociaż gatunek kolonialny daje podstawę, by tak to wyglądało. Za dużo śmierci, smutku, niespełnionych oczekiwań. W koprodukcji przeważył chyba pierwiastek argentyński (gdyby hiszpański – więcej mielibyśmy sentymentów do dawnych terenów podległych Koronie, a w konsekwencji być może ładniej by to wyglądało). Czuć, że w Ameryce Południowej nie ma miejsca dla Europejczyków; Ci którzy już się tam znaleźli, albo padają ofiarami żądzy władzy, albo wpadają w alkoholizm, albo zdradzają się w pogoni za srebrem bądź szlachetnymi kamieniami.

Niesprawiedliwością i niedopowiedzeniem tej recenzji byłoby nie dodać czegoś pozytywnego, film wszak nie jest zły ani nawet przeciętny, można go ocenić nieźle. Oczywiście, jak wspomniałem, nie jest to kino dla przyzwyczajonych do szybkiego montażu i atrakcji efekciarskich, a raczej dla zwolennika niespiesznej akcji, refleksji, wręcz melancholijnej aury (kto lubi się męczyć bieganiem lub wojowaniem w upalnym klimacie?). Głębi dodają też owe mechanizmy władzy, często nie przedstawione dosłownie, zawiłe i niezrozumiałe w pełni nawet dla głównego bohatera. Z pewnością jest to jeden z tych filmów, które, by w pełni docenić, powinno się – mimo owych dłużyzn, dających pozornie aż za dużo czasu na refleksję – obejrzeć ponownie.

Kończąc, zdaje się, że na "Zamę" pójdzie wielu (bo "modny"), można zauważyć kładzenie dużego nacisku na reklamę. Szkoda, że nie promowano swego czasu takich filmów jak "Kapitan Alatriste", "Sługa dwóch panów", czy "Hetman", niegorszych wizualnie, a ze względu na większe zagęszczenie fabularne i szybszą akcję, potencjalnie bardziej atrakcyjnych dla przeciętnego widza.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Don Diego de Zama - już samo imię brzmi dumnie - stoi wyniośle na plaży. Ręka spoczywa na zawieszonej u... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones